Fundacja Projekt PL niedawno opublikowała raport „Polski przedsiębiorca przedstawiciel elity czy członek społeczeństwa? Świadomość i etos, zaufanie i odpowiedzialność”. Jest to duża dawka potrzebnej wiedzy każdemu przedsiębiorcy temu większemu i mniejszemu. Ale nie tylko. Czy chcemy czy nie, jesteśmy uczestnikami życia społecznego, ale także gospodarczego. Każdy z obywateli Polski jest podatnikiem, a zatem wspólnie pracujemy na polski PKB. Zaciekawiona tematem i zainspirowana Raportem postanowiłam zapytać wpływowego polskiego przedsiębiorcę i prezesa Fundacji Projekt PL Pana Adama Zycha, jak przedstawia się poziom polskiej gospodarki i perspektyw rozwoju na najbliższe lata.
Jakie są Pana spostrzeżenia na temat systemu edukacji w naszym kraju? Czy wspiera ona polską młodzież, by wyrosła na przedsiębiorcze społeczeństwo?
Myślę, że problemy w polskiej edukacji są raczej uniwersalne dla całego świata zachodniego: szkoła działa w systemie, który nie jest w stanie koncentrować się na talentach, ale raczej uczy posłuszeństwa. To oczywiście ma swoje plusy, ale przedsiębiorczości w takim środowisku nie da się nauczyć. Nie wiem jednak, czy szkoła powinna uczyć akurat przedsiębiorczości, wydaje mi się, że pomimo tego, że szkoła działająca w modelu Bismarckowskim od prawie 150 lat, nie brakuje nam na świecie przedsiębiorców. Ponoć Mark Twain powiedział kiedyś, że „nigdy nie pozwolił stanąć swojej szkole na drodze jego edukacji”, przedsiębiorcom szkoła też nie przeszkadza.
Jak według Pana przedstawia się los przedsiębiorcy prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą na polskim gruncie?
Przede wszystkim jednoosobowe działalności w Polsce to często nie są przedsiębiorcy, ale ukryte umowy o prace. Jeżeli chodzi o drobnych przedsiębiorców, którzy naprawdę mają działalność, to zdaje się, że w początkowej fazie, kiedy jeszcze nie mają wysokich przychodów dla wielu z nich problemem są relatywnie wysokie obciążenia stałe, w szczególności ZUS. Dobrym rozwiązaniem dla tej grupy był Mały Zus, który funkcjonował jeszcze parę lat temu, być może powinno się wrócić do tego rozwiązania. Jednak trzeba zaznaczyć, że start w biznesie nigdzie nie jest łatwy, taki już jest los przedsiębiorców, czyli ludzi, którzy chcą wziąć ryzyko, aby tworzyć coś własnego.

Jakie są największe trudności dla prowadzenia biznesu w naszym kraju?
Moim zdaniem niski kapitał społeczny, nie ufamy sobie i to utrudnia biznes, powoduje większe koszty transakcyjne i dodatkowo utrudnia podjęcie decyzji, które mogą być ryzykowne. Nie uważam, że problemem jest otoczenie prawne albo instytucjonalne, czym pewnie niejedną osobę zaskoczę. W Polsce wiele instytucji kontrolnych nie działa zbyt profesjonalnie, co paradoksalnie ułatwia życie biznesmenom i co najgorsze niestety czasami ułatwia ich decyzje o wchodzeniu w szarą strefę.
Czy polskie społeczeństwo można uznać za przedsiębiorcze? Jak nasz poziom przedstawia się na tle innych krajów?
Nie znam dokładnych statystyk, ale jako osoba ciągle podróżująca zawodowo od 20 lat mam wrażenie, że jesteśmy gdzieś w środku stawki. Z jednej strony jesteśmy, nazwałbym to, bardziej głodni biznesu i bardzo ambitni, chcemy rozwijać firmy. W tym na pewno wyróżniamy się na tle innych europejskich nacji. Ale z drugiej brakuje nam biznesowego obycia, takiego trochę „cwaniactwa”, w pozytywnym znaczeniu, które niektóre nacje, jak np. Holendrzy, mam wrażenie wysysają z mlekiem matki. No i dyplomacji i umiejętności prowadzenia profesjonalnych rozmów handlowych, negocjacji, która w życiu gospodarczym jest niezwykle ważna. Tacy Francuzi, czy Niemcy są w tym od nas dużo lepsi, mają dużo większe doświadczenie.
Czy będąc przedsiębiorcą warto działać w strukturach zrzeszających przedsiębiorców? Jakie płyną z tego benefity?
Uważam, że sens mają jedynie takie struktury, które zrzeszają albo wszystkie, albo zdecydowaną większość firm w danej branży lub regionie, w zależności od tego, jakie cele ma dana organizacja. Jestem zwolennikiem stworzenia powszechnej platformy, która powinna zrzeszać wszystkich przedsiębiorców i powinna być obowiązkowa. Nie musi to być wielka instytucja, zatrudniająca, jak np. w Niemczech 80 tys ludzi. Dzisiaj technologia pozwala zrzeszać się praktycznie bez kosztów. Ale przedsiębiorcy powinni mieć możliwość należenia do takiego powszechnego ciała, które będzie ich reprezentowało przed państwem i wobec zagranicznych instytucji. Dzisiejszy system, w którym funkcjonują de facto mniejszościowe organizacje lobbingowe nie spełnia takiej funkcji.

Kooperacja a konkurencja? Który z układów na płaszczyźnie biznesowej jest korzystniejszy?
Trudne pytanie ;-), konkurencja jest bardzo ważna, generuje innowacyjność, efektywność, jest dobra dla konsumentów. Ale czasem posuwa się zbyt daleko, nie pozwala na budowanie wartości dodanej: jeśli rynek staje się zbyt konkurencyjny firmy mają niskie marże i nie mogą się rozwijać. Kooperacja z kolei daje firmom oddech i perspektywę długofalowego rozwoju, co widzieliśmy np. w przypadku firm niemieckich, japońskich czy koreańskich. Pewnie dobrym rozwiązaniem jest jakaś droga środka – system, w którym firmy kooperują w pewnym zakresie, ale finalnie konkurują o klienta.
Jakie czynniki są ważne w osiągnięciu sukcesu przedsiębiorstwa?
Po 20 latach prowadzenia firmy muszę powiedzieć, że chyba szczęście 😉 a jeśli jeszcze coś dodać, to nie będą to oryginalne rzeczy: pracowitość, determinacja. No i oczywiście umiejętność dogadywania się z ludźmi i budowania zdrowych relacji – to według mnie jest niezmiernie istotne, chyba niedoceniane w pierwszych latach transformacji, ale już teraz wielu biznesmenów zdaje sobie z tego sprawę.
Czy w Polsce da się zarabiać „duże pieniądze”?
Przykład Rafała Brzoski pokazuje, że tak. Choć oczywiście w porównaniu z Polską skala biznesu w w krajach starego kapitalizmu jest kolosalna. U nas nie było praktycznie żadnej akumulacji kapitału przed 1989 rokiem, w Niemczech, Włoszech, Japonii czy UK „old money” ma historię często nawet kilkusetletnią. Nie mówiąc już o USA, gdzie dochodzi do tego jeszcze skala i bardzo kapitalistyczna mentalność.
Czy prowadzenie biznesu wśród lokalnej społeczności jest łatwiejsze niż na globalnym rynku?
Chyba mimo wszystko łatwiej jest działać lokalnie. Łatwiej jest nam zrozumieć, co się dzieje. Rynek globalny, jak się wstrzelimy z usługą czy produktem jest oczywiście bardzo lukratywny, ale jednak trzeba do tego włożyć bardzo dużo pracy i mieć szerokie spojrzenie. Moja firma sprzedaje raptem do kilkunastu krajów i widzę jakie to jest wymagające dla naszej organizacji. Co musi się zatem dziać, jak ktoś sprzedaje do 100 krajów?
Jakie są Pana odczucia na temat Tarczy Antykryzysowej? Czy pozwala to polskiemu przedsiębiorcy na przetrwanie tych trudnych czasów?
Ja zdecydowanie pozytywnie oceniam pierwsze Tarcze Antykryzysowe. Przede wszystkim ich konstrukcja, która pozwalała na umorzenie części subwencji pod warunkiem nie zwalniania pracowników, pomogła wielu firmom w decyzji o zatrzymaniu pracowników, nawet, kiedy na początku niepewność była ogromna i baliśmy się wszyscy nie tylko o losy naszych biznesów, ale i o życie własne i bliskich. To spowodowało, że kiedy rzeczywistość wracała do jako takiej normalności, polskie firmy miały pełne i wykwalifikowane zatrudnienie oraz mogły działać na pełnych obrotach. W niektórych krajach, jak np. w Niemczech system Kurzarbeit zadziałał odwrotnie. Firmy dostawały wsparcie od rządu za wysłanie ludzi do domów, a kiedy pracownicy nie pracowali, firma dostawała od państwa wsparcie w wysokości bodajże 60% kosztów pensji pracownika. To spowodowało z kolei, że wiele firm przestało zupełnie produkować i kiedy życie gospodarcze wracało, musiały nadrabiać zaległości, co w szczególności w przemyśle było bardzo trudne.
Jakie są perspektywy rozwoju polskiej przedsiębiorczości w perspektywie 10, a jakie w perspektywie najbliższych 30 lat?
Jestem optymistą, zarówno dla perspektywy 10-cio, jak i 30-letniej. Ale jest parę wyzwań, i wymienione przez Panią na początku kwestie są wśród nich. Na przykład edukacja. Musimy też sobie poradzić z nadmiernym rozpanoszeniem się używania urządzeń ekranowych, w szczególności smartfonów. Dla mnie jest zastanawiające, jak społeczeństwo i rynek pracy będzie wyglądać, jeżeli będzie dalej postępować emocjonalne przywiązanie do ekscytacji, którą zapewniają smartfony. Napisałem jakiś czas temu o tym tekst na stronie Klubu Jagiellońskiego. Warto się zastanowić, czy świat gospodarczy jest gotowy na rewolucję, którą mogą sprawić młodzi ludzie właśnie teraz wchodzący na rynek pracy. To jest w sumie jedyna kwestia, o którą się martwię. (tekst z KJ: https://klubjagiellonski.pl/2022/03/16/homo-smartphonus-idzie-do-pracy-czy-kapitalizm-dostosuje-sie-do-pokolenia-instagrama/)
Rozmawiała Marzena Sawczuk