Dieta roślinna to nowy kierunek globalnych zmian, trend, który będzie dalej stopniowo się rozwijał (Fot. Shutterstock.com)

Roślinne zamienniki mięsa

Tekst: Krzysztof Dziubczyński

Potencjał rynku roślinnych alternatyw wydaje się ogromny. W tej chwili jego wartość to zaledwie 0,5 mld zł, ale szybko rośnie. Sprzyjają mu trendy konsumenckie, gdyż niemal co drugi Polak ograniczył spożycie mięsa, a 40 proc. deklaruje, że chce to zrobić – tak wynika z badania przeprowadzonego przez firmę ProVeg International.

Mniej mięsa w diecie

Podobny odsetek takich deklaracji, tyle że na poziomie całej Europy, odnotowany został z kolei w badaniu Smart Protein. Bez wątpienia, perspektywy rozwoju dla rynku roślinnych alternatyw prezentują się obiecująco. Dodajmy, że według danych z Panelu Gospodarstw Domowych GfK, od kwietnia 2021 r. do marca 2022 r. roślinne zamienniki mięsa i nabiału kupiło w sumie 6 mln polskich gospodarstw domowych.

Bez mięsa w nazwie

Być może obawiając się wzrostu znaczenia nowej kategorii, branża mięsna wpadła na pomysł, aby zakazać używania „mięsnych” nazw do ich roślinnych odpowiedników. Pomysł nie narodził się w Polsce, lecz we Francji, jednak szybko został podłapany przez krajowych producentów. Argumentują oni, że tradycyjnie odnoszące się do przetworów mięsnych nazwy, takie jak: parówki, kiełbasy, kotlety czy klopsiki, nie powinny być stosowane do oznaczania wyrobów na bazie roślin, ponieważ w ten sposób konsumenci mogą zostać wprowadzeni w błąd.

Stosowne regulacje, zakazujące używania określeń kojarzonych z wyrobami mięsnymi na produktach, które nie zawierają mięsa, miały zostać wprowadzone we Francji od 1 października tego roku. Jednak dekret w tej sprawie został ostatecznie wstrzymany decyzją kolegium Najwyższego Sądu Administracyjnego Francji. Sąd orzekł, że wejście w życie dekretu już 1 października nie pozwoliłoby przedsiębiorcom na dopasowanie się do nowych regulacji. Pozatym przepisy uznano za nieprecyzyjne i stanowiące zagrożenie dla kwestii pewności prawa.Dekretowi zarzucono także niezgodność z prawem Unii Europejskiej, które zakłada, że kraje członkowskie nie mogą przyjmować ani utrzymywać w mocy przepisów krajowych w odniesieniu do kwestii harmonizowanych w określonych rozporządzeniach UE. Zdaniem sądu nie bez znaczenia pozostaje również potencjalny wpływ dekretu na swobodę przedsiębiorczości, co wprost godzi w art. 16 Karty praw podstawowych UE.

W ślad za Francuzami

Mimo że Francuzi, przynajmniej chwilowo, wstrzymali się ze zmianą prawa, w Polsce ruszyły już działania mające na celu wprowadzenie analogicznych obostrzeń w nazewnictwie produktów roślinnych. Pierwsze kroki w tym kierunku podjęło Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP. Jego przedstawiciele przekonują, że tego typu zakaz jest w Polsce, a nawet w całej Wspólnocie, potrzebny. Zmiana regulacji miałaby ich zdaniem przyczynić się do wzrostu przejrzystości informacji dla konsumenta, a także ochrony wyrobów mięsnych, nierozerwalnie związanych z polską historią i dziedzictwem kulinarnym. Zwracają oni też uwagę, że skoro udało się wprowadzić analogiczny zakaz w przypadku produktów mleczarskich, to dlaczego nie miałoby się to udać branży mięsnej?

Roślinny bratwurst to nie kiełbasa

Na widmo zakazu zareagowali też sami producenci roślinnych alternatyw mięsa i wędlin. Organizacja RoślinnieJemy zleciła przeprowadzenie badań mających ustalić, czy „mięsne” nazwy dla produktów roślinnych rzeczywiście wprowadzają konsumentów w błąd. Wyniki badania przeprowadzonego za pomocą panelu Ariadna na reprezentatywnej próbie w lipcu 2022 roku wskazują, że przeważającej większości Polaków nigdy, rzadko lub bardzo rzadko zdarzyło się przez pomyłkę kupić produkt roślinny zamiast mięsa (w sumie 96 proc.). Wyniki są niemal identyczne biorąc pod uwagę rozróżnienie na płeć – pomylić mięso z produktem roślinnym nie zdarza się w równym stopniu kobietom, jak mężczyznom.

– Co ciekawe, grupą wiekową, której przedstawiciele najczęściej wskazywali, że nigdy nie kupili roślinnej alternatywy mięsa, zamierzając kupić mięso, są osoby w wieku od 55 lat w górę – aż 80 proc. respondentów w tej grupie. Według innego badania RoślinnieJemy z 2019 roku, są to również osoby najrzadziej wybierające roślinne alternatywy mięsnych produktów i najczęściej spożywające mięso – porównując te dane można stwierdzić, że główni odbiorcy produktów mięsnych nie mają problemu z rozróżnieniem np. roślinnego bratwursta od mięsnej kiełbasy – komentuje Katarzyna Sałata z RoślinnieJemy.

Dodaje ona, że producenci mięsa, którzy zaczęli podnosić głosy, że podobny francuskiemu zakaz powinien pojawić się w Polsce, mogą być więc spokojni – ich klienci nie są wprowadzani w błąd przez „mięsne” nazwy na roślinnych etykietach. Podobne wskazania padły wśród emerytów: 81 proc. nigdy nie pomyliła produktu roślinnego z mięsnym, 11 proc. zdarza się to bardzo rzadko.

Również mieszkańcy średnich miast zdecydowanie nie mają problemu z wybraniem produktów według swoich preferencji – 84 proc. respondentów w tej grupie wcale (75 proc.) lub bardzo rzadko (9 proc.) wybrała produkt roślinny zamiast mięsnego.

Jest pewien odsetek osób w niektórych grupach, którym kupienie produktu roślinnego zamiast mięsnego zdarza się często, a i tak jest to najwyżej 3-5 proc. – To głównie osoby młode, w wieku 18-34 lat, a więc te, które w innych badaniach najczęściej wskazują, że spożywają produkty roślinne. Być może ze względu na to, że i tak są już na diecie fleksitariańskiej, nie zwracają uwagi na etykiety aż tak uważnie. Takich osób wśród polskich konsumentów jest jednak niezwykle mało i w przeważającej większości nie mają oni trudności w wybieraniu produktów przy ich obowiązującym nazewnictwie – wyjaśnia Katarzyna Sałata.

Zmiana nazewnictwa a wpływy na rynku

Abstrahując od tego, czy zakaz wejdzie kiedyś w życie, czy też nie, warto zastanowić się, czy byłby on w stanie znacząco wpłynąć na rynek? Podobne ograniczenia obowiązują przecież od 2017 r. w obszarze nazewnictwa roślinnych alternatyw produktów nabiałowych i raczej nie widać, żeby przyczyniło się to do zahamowania wzrostu sprzedaży produktów w tej kategorii.

Większym zagrożeniem dla rozwoju rynku roślinnych substytutów mięsa może okazać się to, że wysoka inflacja spowoduje, że konsumenci będą sięgać po tańsze produkty – a bezmięsne alternatywy raczej do nich nie należą.

Jak zauważa Anna Michalak, senior consultant w Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia, w najbliższych miesiącach coraz większe oddziaływanie na trendy konsumenckie będzie miała obecna sytuacja gospodarcza. – Wojna w Ukrainie oraz kryzys ekonomiczny znacząco wpływają na nasze wybory zakupowe. Galopująca inflacja sprawia, że uważniej gospodarujemy własnymi budżetami i częściej sięgamy po tańsze produkty, niekoniecznie te ekologiczne – wskazuje ekspertka.

Tekst: Krzysztof Dziubczyński

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *