Ceny szaleją, a Polacy redukują wydatki (Fot. Shutterstock)

W obliczu szalejącej inflacji

Poziom inflacji jest najwyższy od 24 lat, a jej szczyt został przewidziany na III kwartał 2022 r. Ceny szaleją, a Polacy redukują wydatki. Obecna sytuacja jest mocno precedensowa. Możliwe, że inne odczucia do takiego stanu rzeczy wykazują osoby, które przeżyły stan wojenny i czasy kominizmu, które miały miejsce w Polsce bądź te, które pamiętają Polskę powojenną, jednak dla pokolenia Z i millenialsów jest to coś totalnie nowego. Młodzi ludzie przyzwyczajeni do tego, że mają szeroki dostęp do wszystkich towarów i usług jakie są potrzebne, ba, nawet do tych powszechnie uważanych za fanaberię, mogą mieć trudności w adaptacji w nowej rzeczywistości. Na początek pandemia pokazała, że nie zawsze możemy mieć wszystko na wyciągnięcie ręki. A szalejąca inflacja tylko nas w tym utwierdza.

Zawirowania na rynku

Tak naprawdę od momentu wejścia w nową dekadę jesteśmy zmuszeni do zaakceptowania pewnych zmiennych. Jak zostało wspomniane we wstępie, z perspektywy każdego z nas pandemia była preludium do tego, że możemy być ograniczeni w pewnych swobodach, a wiele przedsiębiorstw nawet doświadczyło czym są problemy logistyczne w dostawie surowców do wytworzenia produktu finalnego. Zasmakowali czym są opóźnienia w dostawach i podwyżki cenowe spowodowane właśnie takimi barierami. Sytuacja gospodarcza  oraz geopolityczna jest dynamiczna na całym świecie, obecnie jedyną stałą jest zmienna i czas do tego przywyknąć. Tylko jak to zrobić, kiedy siła nabywcza każdego konsumenta spada, a wydatki stają się coraz wyższe?

Ceny szaleją, a Polacy redukują wydatki (Fot. Shutterstock)
Ceny szaleją, a Polacy redukują wydatki (Fot. Shutterstock)

Obniżamy standardy?

Obecne realia wymagają od nas dużej elastyczności pod kątem rozdysponowywania pieniędzmi, ponieważ ograniczenie konsumpcji gospodarstw domowych nawet w znaczącym stopniu nie zahamuje szalejącej drożyzny. Póki co inflacja i tak będzie wzrastać m.in. na skutek wojny i podwyżek paliw energetycznych. Ceny w sklepach naprawdę szokują, a efektem tego jest to, że łapiemy się za kieszenie. Rzeczywistość nakłania nas do obrania analitycznej postwawy i szukania oszczędności na bieżących wydatkach. O ile możemy zrezygnować z podróżniczego trybu życia i zamiast kilku wycieczek w ciągu roku wybrać jedną, bądź ją odroczyć, zamiast zmiany auta na większe i wygodniejsze „przeprosić się” ze starym, poczciwym pojazdem, który towarzyszy nam od lat, zamiast obiadu w ulubionej restauracji przygotować posiłek w domu, o tyle dobra pierwszej potrzeby są nam niezbędne. Wyjściem z sytuacji jest kupowanie mniejszej ilości żywności lub poszukiwanie tańszych substytutów.

Na czym oszczędzać?

Powszechnie dostępne badania GUS mówią, że ponad połowa Polaków ograniczyła wydatki na bieżące zakupy w I i II kwartale tego roku. Wokół świąt wielkanocnych nie było tyle szału, jak co roku, w wielu domach były one po prostu skromniejsze. Jakość zeszła na drugi plan, a popularnością cieszyły się tańsze zamienniki wielu produktów. Na obecną chwilę konsumenci powstrzymali się od poważniejszych zakupów i odłożyli je w czasie. Przykładem tego jest sprzedaż samochodów w lutym br. mniejsza aż o 20 proc., a mebli, sprzętu elektronicznego i AGD o ok. 4,4 proc w porównaniu z rokiem poprzednim.  Przemyślane strategie oszczędnościowe są środkiem w realizacji celu o nazwie „ratujemy domowy budżet”. Gdy siła nabywcza dochodów spada to koniecznym jest obniżenie swego poziomu życia i przeczekania tego trudnego czasu. Historyczne wydarzenia pokazują, że takie kroki mogą prowadzić do zadławienia inflacji, a chociażby do jej znaczącego spowolnienia.

Ceny szaleją, a Polacy redukują wydatki (Fot. Shutterstock)
Ceny szaleją, a Polacy redukują wydatki (Fot. Shutterstock)

Poszukując opcjonalnych rozwiązań

Sytuacja jest naprawdę szczególna. Mniejszy popyt konsumpcyjny daje mniejszą pożywkę do podwyżek cenowych. Podwyżki stóp procentowych są dyktowane przez bank centralny. Osiągniecie przyhamowania wzrostu leży u podstaw standardowej reakcji na wysoką inflacje ze strony tej instytucji. Czy generalizowanie takiego stanu rzeczy jest na miejscu? Niekoniecznie. Każda sytuacja tak naprawdę jest indywidualna. Kryzys gospodarczy nie ominął większości krajów na świecie, jednak jest on odczuwalny w różnym stopniu przez każdego z nas. Na pewno branża, w której jesteśmy zatrudnieni ma znaczenie. Gdyż jedna gałąź gospodarki bardziej odczuwa krach na rynku, a inna mniej. Co to może oznaczać? Gdy pozostajemy w trudnej sytuacji finansowej udajemy się do pracodawcy po podwyżkę. Niektórzy ją dostają. Zatem siła nabywcza tych osób nie spada. Kolejna grupa społeczeństwa broniąc się przed obniżeniem poziomu życia woli naruszyć zgromadzone oszczędności, niż odmawiać sobie dotychczasowych przyjemności. Przyśpieszone zakupy w wyścigu z kolejnymi podwyżkami też nie są złym posunięciem, gdyż trzeba liczyć się z tym, że to nie są ostatnie skoki cenowe.

Bezsilni wobec zewnętrznych uwarunkowań

Luźna polityka fiskalna zdaje się być kontrproduktywna na drodze walki z inflacją. Świadczenia socjalne, 13. i 14. emerytura, obniżki podatków w ramach Polskiego Ładu i tarcze antyinflacyjne generują duże zasoby pieniędzy ze skarbu państwa. Czy to może mieć wpływ na obniżenie poziomu konsumpcji, która tak napędza gospodarkę? Na obecną rzeczywistość składa się wiele elementów, m.in. napływ uchodźców do naszego kraju. Towary pierwsze potrzeby są wciąż potrzebne, a przy większej liczbie konsumentów wymagana jest ich zwiększona ilość. Czy zatem Polsce grozi recesja? Jest to daleko idąca hipoteza i bazując na wszystkich czynnikach w obliczu, których stoimy nie powinniśmy obawiać się spadku PKB, a co najwyżej zatrzymanie go na pewnym poziomie, zamiast tak pożądanego wzrostu. Zapewne martwić mogą rosnące ceny nośników energii i to one w dużej mierze napędzają machinę o nazwie „inflacja”. Zewnętrzne uwarunkowania finansowo-polityczne, czyli inflacja importowana z zagranicy jest wyzwaniem także dla naszej wewnętrznej polityki krajowej, na którą ów rząd nie może zbytnio wpłynąć. Nawet jeżeli konsumenci zredukowali podstawowe wydatki do minimum, to branża produkcyjna oraz sprzedawcy są zmuszeni do wprowadzania kolejnych podwyżek, tj. prądu, benzyny, chleba i wszystkich innych produktów żywnościowych. Tę część inflacji mogą z grubsza zdusić ograniczenia nałożone na bieżące czy odroczone wydatki, ale na pewno nie stanie się to szybko i nie do końca. Trudne czasy kreują silne społeczeństwo. I to może być pocieszające w całej tej sytuacji.

Tekst: Marzena Sawczuk

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *