Sektor handlu detalicznego jest tym, który nigdy nie odpoczywa. Po pandemii Polacy zaczęli wyjeżdżać na firmowe i prywatne imprezy, wakacje, wycieczki. Samochodem, samolotem, koleją – ale wszędzie muszą coś zjeść. Od Biedronki po małe lokalne sklepy – detaliści muszą być gotowi na przyjęcie klientów.
Największe sieci handlowe do wakacji przygotowują się już od wiosny. I tak: klienci nad Bałtykiem odbiorą swoje zakupy z Biedronki czy Żabki dostarczone przez Glovo w największych nadmorskich miejscowościach wprost na plaży. Biedronka dodatkowo zorganizowała plenerowe outlety i specjalny autobus oraz zewnętrzne warzywniaki i mobilne ciężarówki wyprzedażowe. Jednak nie każdy lubi robić zakupy w takich miejscach, a turyści są ciekawą grupą zakupową. Jak ich przyciągnąć?
Nowe oblicze handlu
W pierwszym kwartale 2022 sprzedaż w internecie odnotowała lekki spadek. Czy zatem to koniec boomu na zakupy on-line? To zdecydowane nadużycie, ale coraz więcej danych wskazuje, że handel tradycyjny łapie drugi „popandemiczny” oddech. Sklepów stacjonarnych przybywa, ale i one… nakręcają sprzedaż on-line. Handel stacjonarny i online jeszcze nigdy nie były ze sobą tak powiązane.
Dlatego największe sieci handlowe już wiosną drożyły e-commercowe rozwiązania. Ale mniejsze sklepy i restauracje nie powinny zostawać w tyle, ponieważ wejście w kanał q-commerce (czyli szybkich dostaw) jeszcze nigdy nie było tak łatwe.
Zanim jednak pomyślimy o dostarczaniu towarów wprost do pokojów hotelowych czy na plażę, warto sprawdzić, co chcieliby kupować turyści. A tutaj przewagę nad typowymi marketami i dyskontami mają małe, lokalne sklepy.

Podobno Polacy lubią tylko te piosenki, które już słyszeli. I lubią tylko te smaki, które już jedli. Jest to oczywista nieprawda. Większość osób, które odwiedzają polskie i zagraniczne miejscowości chce zasmakować nowych potraw, smaków, regionalnej kuchni. Dotyczy to jedzenia, piwa, wina i regionalnych nalewek. W Krakowie tłumy turystów oblegają stoiska z obwarzankami, natomiast w kaszubskich restauracjach rządzą kartacze. Potraw regionalnych jest bez liku. Wystarczy odrobina chęci, a każdy urlopowicz znajdzie dla siebie coś ciekawego.
Najbardziej charakterystyczne potrawy regionu, piwa, napoje, wina, nalewki powinny znaleźć się w sklepach małoformatowych. To właśnie tam, a nie w dyskontach, turyści szukają lokalnych smaków i chcą zaopatrzyć się w podstawowe produkty bez kolejki.
Czego szukają turyści?
Najważniejszą kategorią produktów są oczywiście alkohole. Każdy mały sklep powinien mieć jakiekolwiek lokalne piwa, okowity, wódki a nawet wina, bo tych w Polsce produkuje się coraz więcej. Nie tylko z winogron, ale np. z … agrestu.
Lokalne browary coraz częściej stają się miejscami do odwiedzania, ale także kosztowania piwa i lokalnej kuchni. Warto zadbać o kraftowe, oryginalne piwa, także coraz bardziej popularne piwa smakowe czy bezalkoholowe. Duże marki alkoholowe już od lat dodają szklanki, kubki, naczynia oraz przepisy na drinki do swoich trunków. Warto iść tym tropem oraz nawiązać komitywę z lokalnymi sklepami, browarami a nawet… barber shopami. Pewnie niewielu mężczyzn, którzy chcą ostrzyc brodę i zadbać o baczki czy czuprynę, odmówiłoby w trakcie zabiegów kufla dobrego, regionalnego piwa.
Kolejną kategorią ulubionych produktów Polaków na wakacjach są sery i wędliny. W „popandemicznym” czasie ciężko jest je znaleźć w dyskontach, ale na to właśnie liczą klienci małoformatowych punktów. Ba, lady mięsne i z nabiałem czy rybami zaczęły robić już zarówno sklepy sieciowe, jak i niestandardowe, samodzielne obiekty handlowe.
– Oczywiście, że oprócz najpopularniejszych towarów, piwa, lodów, soków, przekąsek, a i ostatnio dań gotowych, ludzie przychodzą także do nas, bo sprzedajemy świeże wędliny, sery, ryby, ogólnie mamy całą ladę, tradycyjną, której chyba najbardziej brakuje inny sklepom – mówi pan Adam, właściciel sklepu na Bugiem, w którym zaopatrują się turyści i lokalni wędkarze oraz mieszkańcy.

Pieczywo i przysmaki
Jak zaopatrzyć mały sklep? Przede wszystkim w towary, które samemu chciałoby się kupić. Kolejną kategorią są towary regionalne. Zwłaszcza w wakacje ludzie przyjeżdżają gdzieś nie po to, aby ciągle jeść ten sam chleb i pić to samo piwo. Warto więc zainwestować we współpracę z lokalnej piekarni niż odpiekać mrożone pieczywo.
Kolejnym „lepem” na turystów są lokalne przysmaki. Piwo, wino, owoce, ser, wędliny? Nieważne. Ważne, aby wyeksponować je i pokazać jako dobro i rarytas regionu. Czasami mogą to być np. ziemniaki – niezbyt popularny i kulinarny produkt. Ale dobra kuchnia umie się pochwalić nawet wyciągnięciem smaku z ziemniaków.
Lokalne mięsa
Każdy ciekawy kuchni człowiek wie, że kurczak w sklepie, na bazarze, a zwłaszcza kupiony świeżo od gospodarza, smakuje zupełnie inaczej. Ciężko zobaczyć tak wybiegane, szalone (!), taplające się w piasku, przychodzące się „powąchać” i przywitać kurczaki, jak w ekohodowlach.
W wielu lokalnych sklepach spotkamy mięso drobiowe, które nie jest jasnoróżowe, raczej żółte. To bardzo dobry znak. Mięso nie jest sztucznie faszerowane nawadniającymi i spulchniającymi substancjami. Zdrowe, naturalne mięso z kurczaka czy indyka powinno mieć cielisty, lekko żółty kolor.
Luz blues
Podczas wakacji większość osób chce się „wyluzować” i nie myśleć o pracy. Kodeks pracy przewiduje, że wszyscy pracownicy mają wziąć co najmniej 2 tygodnie urlopu. Pocztówki, dziwne koszulki czy nawet …. majtki (nie te od kostiumu) to jedne z najpopularniejszych kategorii, które kupić można nad samym Bałtykiem. Nie powinno ich także zabraknąć w sklepie typu convenience, bo klienci kupując owoce, alkohol i podstawowe produkty jak np. pieczywo, mleko, ser czy wędliny, z chęcią sięgną po to, czego w danej chwili im brakuje. Mogą to być i podpaski lub tampony, prezerwatywy, ręczniki papierowe, karma dla zwierząt, jak i jednorazowy grill czy wegeburgery.
Warto więc w sklepie mieć różnorodny towar i patrzeć na klientów. Ci – zwłaszcza w turystycznych miejscowościach – kupują coś więcej niż tylko lody i napój.
Tekst: Stanisław Paluchiewicz